Yuki uchyliła głowę przed atakiem
zaciskając pięść. Ta walka za bardzo się przedłużała. Kto by pomyślał, że ta
króliczka panna może być taka irytująca. Nim Minerva zdążyła coś zawołać w
stronę swojej smoczej towarzyszki dostała kolejnym kopniakiem w twarz rozbijając
kolejne gruzy, których i tak było tutaj, aż za dużo.
—FAFA, jaka zabawa!
Smocza zabójczyni czuła wzrastająca
wściekłość w sobie. Działo się z nią coś dziwnego i dobrze o tym wiedziała.
Rozpędziła się gotowa uderzyć demona smocza pięścią jednak jej przeciwniczka
zatrzymała atak.
—Powolna jesteś..
Już miała uderzyć kruczowłosą tak samo jak
postąpiła z Orlando, kiedy Inaba uchyliła się czując lepiej niż kiedykolwiek.
Osłabienie, które czuła jeszcze chwile temu minęło, a jej ciałem wstrząsnął
dreszcz. Zacisnęła zęby, a z jej gardła dało się słyszeć cichy warkot. Złapała
dziewczynę za jej królicze uszy ciskając o pobliskie drzewo.
Oczy członkini szablozębnych otworzyły się
szeroko, gdy opadł pył bitewny. Jej smocza towarzyszka zmieniła się… Zielone oczy
przybrały krwista barwę, a od policzka zaczął ciągnąć się długi tatuaż.
Czarnowłosa dziewczyna podnosząc się po ataku, aż klasnęła z podekscytowania w
dłonie.
—Klątwa się już prawie uaktywniła!
—Klątwa...?—szepnęła cicho Minerva nie
wiedząc do końca, co się dzieje
Szkarłatnooka patrzyła dalej na swój cel,
nie chciała się już bawić z tym królikiem. Nudziło ją to potrzebowała lepszej
rozrywki. Zakończy to szybko.
Nim Lamy zrobiła kolejny ruch smocza
zabójczyni znalazła się koło niej. Używając szponów drasnęła ją w rękę ucinając
ją na miejscu. Orlando stała patrząc na te masakrę nie wiedząc jak to
zatrzymać. Krew lała się w każdą stronę, gdy po prostu cięła dziewczynę na
kawałki.
To już nie była ta sama Yuki, która
widziała jeszcze jakiś czas temu. Teraz to był potwór. Gdy skończyła próbując
wytrzeć krew w ubranie rzuciła ostatnie spojrzenie na zmasakrowane ciało zmieniające
się powoli w podartą kartkę. Zaraz jej oczy zatrzymały się na kobiecie stojącej
bez ruchu.
—Y-Yuki?—zapytała niepewnie wyczuwając
kłopoty
Usta dziewczyny rozszerzyły się w
brutalnym uśmiechu. Tak kolejna ofiara do tego żywa. Czuła jej pulsujące serce
i jak w jej żyłach płynie krew. To także będzie szybka śmierć.
Członkini Sabertooth nie zdążyłaby nawet
drgnąć, gdy jej koleżanka ruszyła do ataku. Usłyszała huk skrzyżowanego żelastwa.
Otworzyła jedno oko i zobaczyła czerwonowłosą z mieczem siłującą się z
przyjaciółką.
—Dosyć Yuki słyszysz?!—warknęła i
odrzuciła dziewczynę kawałek od siebie
Ona z gracją baletnicy stanęła na dwóch
nogach kawałek dalej obserwując ich jak drapieżny kot gotowy do skoku. Rudowłosy,
który właśnie zleciał z kotką Yuki skrzywił się widząc zakrwawione ubranie
swojej przyjaciółki. To już nie była ta zabawna zielonooka dziewczyna, z którą
rozmawiał jeszcze parę godzin temu. Teraz stał przed nimi prawdziwy demon.
—Wiem, co Ci jest—odpowiedziała Reiko
mierząc ją spojrzeniem—to Carniveau!
—Carniveau?—szepnęła cicho Minerva widząc
skrzywione miny całej trójki na tę nazwę. Więc oni także musieli wiedzieć, czym
to jest
Inaba zaśmiała się szyderczo, co raczej
brzmiało jakby ktoś jechał pazurami po tablicy.
—I masz z tym jakiś problem?—zapytała
widząc kątem oka jak do innych dobiegają Smoczy zabójcy z mistrzami oraz grupa
Fairy Tail
—Yuki daj sobie pomóc..—zaczęła Lilica
niepewnie wyciągając w jej stronę dłoń—by pokonać instynkt musisz się obudzić
słyszysz?
Dziewczyna pokręciła głową jakby odpędzała
natrętna muchę.
—Posłuchaj mnie uważnie—warknęła krzyżując
ręce na piersiach—myślisz, że to tylko instynkt demona mną kieruje? A jeśli ja
taka zawsze byłam?
Oczy czerwonowłosej otworzyły się szeroko.
Sting czując ból w żebrach ruszył biegiem w stronę swojej dziewczyny.
—Yuki proszę uspokój się!
—Sting nie ruszaj się z miejsca!—krzyknęła
smocza zabójczyni błyskawic, ale było już za późno
Blondyn będąc już właściwie przy
dziewczynie oberwał śnieżnym atakiem odlatując na Makarova, który gdy tylko
zobaczył gotowy atak zamienił się w giganta łapiąc chłopaka. Co ciekawe jej
przyjaciółka wcale nie zmieniła pozycji atakując.
—Natrętny szczeniak—mruknęła głośniej i
jej szkarlatne oczy kolejny raz utknęły w spojrzeniu Reiko—jak wiesz. My
Carniveau lubimy zawierać umowy.
Czerwonowłosa zacisnęła kły na wargach.
Czuła, że do tego dojdzie. Tego rodzaju zaraza żyła tylko z zawierania umów.
Natsu chciał już ruszyć w stronę smoczej zabójczyni śniegu, ale został
zatrzymany przez rękę Rogue’a. Przez drogę wytłumaczył im, na czym polega tego
rodzaju opętanie.
Candy zacisnęła mocniej łapki na Lwim
partnerze Reiko, wiedziała, że Inaba nie jest świadoma tego, co się dzieje. I
jeśli Dziewczyna przekroczy granice będą musieli ją zabić. Tsuki patrzyła na
nie z szeroko otwartymi oczami. Jej partnerka także opowiedziała im o tym
schorzeniu. Tutaj nie pomoże żadna magia, jeśli zarażony nie chce pomocy.
—Jaka umowa?—zapytała mrużąc groźnie oczy
—Jak wygrasz ze mną
walkę—odpowiedziała—puszczę szczeniaka wolno. Ale jeśli przegrasz no cóż, twoja
magia jest bardzo interesująca.
Lilica skrzywiła się na samą myśl. Doskonale
wiedziała, o jakiej magii mowa. Demon musiał wyczuwać magię Masako, która mimo
pokonania dalej krążyła w jej żyłach.
Wahając się spojrzała na swojego chłopaka
i zobaczyła lekki uśmiech na jego twarzy. Tak on wierzył, że ona go spierze.
Odwróciła się kolejny raz w stronę przeciwnika.
—W porządku—odpowiedziała
—Zgłupiałaś?!—ryknęła reszta oprócz Lwa,
który wiedział, że i tak wreszcie demon i im by się dobrał do tyłka. Jeszcze
nigdy nie był tak pewien wygranej swojej dziewczyny jak dzisiaj
Lucy spojrzała na chłopaka, który mimo
sytuacji uśmiechał się w stronę smoczej zabójczyni krzyżując dłonie na klacie.
Kocica dziewczyny miała ten sam wyraz twarzy. Rudowłosy dopiero, co zrezygnował
z magii by z nią być, a teraz nawet nie protestuje między tą walka.
—Loke, co ty?—zaczęła blondynka
—Ja tam wierze w Reiko—odpowiedział
patrząc na nie—wy tez powinniście.
Mistrz Bob zachichotał jakby Loke
powiedział dobry żart, ale pokiwał mu głową. Znał dziewczynkę od dziecka wiedział,
czego można się spodziewać po tej uroczej kobiecie.
Gdy reszta patrzyła między sobą, a na
arenie zaczęła się walka. Yuki niczym pantera ruszyła susem w jej stronę chcąc
zabić ją tak samo jak zabiła wcześniejszego przeciwnika. Jednak nie wiedziała o
jednym. W porównaniu do Lamy dziewczyna miała wiedzę i dla kogo walczyć.
Odbiła się od głowy zdziwionego demona
prawie, że nogami wbijając ją w ziemię. To już nie była walka w Fairy Tail.
Reiko nie miała zamiaru odpuszczać musi wygrać za wszelką cenę dla swojej smoczej
siostry.
—Ostrze rogu śnieżnego smoka!
—Atak skrzydłem smoka Piorunów!
Magia dziewcząt zatrzymała się krzyżując w
powietrzu. Wtedy wolna ręką Lilica przywołała kolejny raz swoją spuściznę po
matce i uderzyła rękojeścią dziewczynę w głowę, przez co demon wbił się w
ziemię.
Sting mrugał zdziwiony. Słyszał od Yuki o
sile jej smoczej przyjaciółki i że nigdy tak naprawdę nie pokazała prawdziwej
mocy nikomu oprócz swojej drużyny. Widział jej rozpalone spojrzenie kompletnie
inne od wzroku Dragneela, którego podziwiał od dziecka. To nie była zwykła
walka to było ukazanie prawdziwej potęgi między krzyżówka demona ze smoczym
zabójca oraz smoczej zabójczyni.
Inaba wypluła krew z ust patrząc na
zbliżającą się w jej stronę dziewczynę, która obdarzyła ją wściekłym spojrzeniem.
Każdy krok powodował u Carniveau jeszcze większe przerażenie nawet demon
zrodzony z tego instynktu czuł strach przed kobietą idącą w jego stronę. Nie
powodowała tego potężna magia w niej siedząca, a sama jej postawa.
—Demoniczne Ostrza śniegu!—demon ruszył w
stronę zbliżającej się czerwonowłosej
Lilica usłyszała dobrze znany jej szept i
krzyk reszty swoich przyjaciół. Nim odwróciła głowę było już za późno. Strzała
gnała w cel z zawrotną szybkością. I wtedy nastąpiło coś dziwnego, przedmiot zamiast
trafić dziewczynę trafił smocza zabójczynie śniegu osłaniająca swoją drogą
przyjaciółkę.
Reiko stała chwile bez ruchu i wtedy
zobaczyła postać między drzewami, która zanikała z każdą chwilą. Ciało Masako
dzierżące łuk po prostu rozpadało się na jej oczach. Kobieta uśmiechnęła się
wrednie. Cała gildia usłyszała ostatnie słowa zielonowłosej kobiety zanim
zniknęła.
—Zabrałaś
moja część, więc i ja zabieram twoja.
Ciało Yuki opadło na kolana.
—Przepraszam—odpowiedziała przez łzy
uśmiechając się szeroko w stronę czerwonowłosej—zawsze, chociaż raz to ja
chciałam Cię obronić.
Szkarłatne oczy otworzyły się szerzej, gdy
zobaczyła, że tatuaże zniknęły, a oczy jej przyjaciółki znowu przybrały swoją
delikatną zieloną barwę. Pod sam koniec walki musiała wygrać z instynktem.
Smocza zabójczyni śniegu opadła całym ciałem na ziemię tracąc przytomność.
Jedynie w jej dłoniach pojawił się zmrożony bukiecik. Ostatni prezent po jej
matce.
—Yuki?!—wrzasnęła dziewczyna padając przy
jej ciele na kolana
****
Sala szpitalna w Fairy Tail dzisiaj miała
naprawdę dużo pacjentów, przez co różowowłosa starsza kobieta miała więcej
roboty niż mogło się wydawać. Pierw Laxus przyniósł nieprzytomna Hikari, która
mimo ran szybko doszła do siebie próbując zrozumieć, co się właściwie stało,
kiedy uruchomiła swoją mroczną stronę.
Zaraz potem wiele członków Blue Pegazus i
Sabertooth wylądowało w sali. Ale nie to było najgorsze. Na sam koniec, kiedy
każdy cieszył się z wygranej przebiegła ostatnia grupa z przerażona Lilica na
czele. Kiedy tylko Polyrusica zobaczyła niewładne ciało niesione przez chłopców
zacisnęła zęby. Spodziewała się, że ten moment nadejdzie, ale żeby już?
—Przykro mi..—odpowiedziała wychodząc z Sali
jakiś czas później i patrząc na zebranych
—P-pani żartuje… Prawda?—zająknęła się
Reiko
Kobieta odwróciła wzrok. Nie chciała
widzieć tego spojrzenia, nigdy nie lubiła powiadamiać ludzi o takich sprawach.
Tym bardziej, kiedy w ciele dalej bije serce.
—Niech Pani nam odpowie, co z Yuki?!—krzyknął
przerażony blondyn prawie, że łapiąc ją za ubranie
Orga z Roguem złapali chłopaka mógł być
rozgoryczony, ale nie może atakować lekarza, który się nimi zajmuje. Twarz
czerwonowłosej nie wyrażała żadnych emocji. Dla niej czas jakby się zatrzymał i
wtedy przed jej oczami pojawiła się scena z przed walki z mroczna gildia.
„
—Yuki wiesz o tym, że zawsze
możesz na mnie liczyć prawda?—zaczęła trącając przyjaciółkę ramieniem
—Wiem—odpowiedziała
uśmiechnięta—i tak zostanie prawda?
—Do końca!—mówiąc to puściła
jej oko, a usta dziewczyny ułożyły się w szczery uśmiech i z jej oczu zaczęły
płynąć łzy—Yuki, czemu ty płaczesz?
—Cieszę się, że żyje!—i bez
zbędnych słów przytuliła się do zdziwionej przyjaciółki—naprawdę się cieszę!
Czerwonowłosa uśmiechnęła się i
odwzajemniła uścisk.
—Tak ja też—odpowiedziała ”
Kotka Yuki czuła jak po jej twarzy
zaczynają spływać łzy, gdy z Sali wyleciała zapłakana Tsuki pocieszana przez
Charle oraz Wendy. Wtedy i w smoczej zabójczyni coś pękło. Opadła na kolana i
zaczęła głośno płakać. Zresztą nie tylko ona. Żeńska strona wybuchła głośnym
płaczem czując, że straciła smocza przyjaciółkę na zawsze.
Lew położył dłoń na ramieniu dziewczyny
sam zatrzymując łzy. Zrobili, co mogli, a ich przyjaciółka umarła osłaniając
Reiko. Makarov widząc rozpacz nie tylko swoich dzieci zacisnął pięść, nie mogło
się to tak skończyć. A oni mogli to tylko obserwować.
****
Biały Smoczy zabójca siedział przy łóżku
swojej dziewczyny trzymając jej ciepła dłoń i zaciskając z rozpaczy zęby.
Przecież ona nie mogła umrzeć. Oddychała, a jej serce biło widział to.. Czuł to
bardzo wyraźnie.
—Yuki proszę..—szepnął załamującym głosem
i usłyszał ciche otwieranie drzwi
To była Lilica z pustymi oczami weszła do
małej salki gdzie leżała jej przyjaciółka, a za nią wszedł rudowłosy
rozglądając się po pomieszczeniu. Zostali wezwani tylko oni, mistrz jak i
reszta mieli zostać na dole gdzie jak chłopak słyszał musiało trwać jakieś
zebranie.
Dziewczyna usiadła obok Stinga i tak jak
on nawet nie miała siły posłać mu lekkiego uśmiechu, co zawsze miała w
zwyczaju. Loke idąc w ich ślady usiadł obok i wziął swoją partnerkę za rękę
mocno ściskając. Powinni się cieszyć z wygranej, a tak naprawdę dopiero teraz w
gildii trwała czarna rozpacz.
—Sting..—blondyn drgnął i spojrzał na
Lwa—jeśli chcesz możesz zostać z resztą u mnie.
Szafirowe oczy chłopaka, które straciły
dawny blask patrzyły na rudowłosego i musiał włożyć w to dużo wysiłku by kiwnąć
dalej obolała głową.
—Dziękuje..
Od dwóch dni… Od czterdziestu ośmiu godzin
nie zmrużył oka leżąc jak długi na łóżku w domu gwiezdnego maga, jego gildia
rozeszła się po Magnolii, a Blue Pegasus musiało naprawiać szkody. Zresztą nie
tylko on się czuł jakby ktoś wyrwał mu część duszy. Czerwonowłosa także
siedziała patrząc tępo w punkt, którym były drzwi. Nie rozmawiali ze sobą odkąd
dowiedzieli się o śmierci przyjaciółki.
Każdy z nich przechodził żałobę na swój
sposób. Reiko ukrywała, że płacze przed kotka swojej przyjaciółki. Dopiero płakała,
gdy kotki usypiały wtulone w siebie, a ona mogła usiąść na parapecie patrząc w
niebo, które widziały tego ostatniego dnia.
Dnia, który spędził wygłupiając się i
ciesząc ze swojego towarzystwa. Loke od tamtego czasu nie opuszczał jej na krok
sam mało przy tym śpiąc. Jak smocza zabójczyni usypiała u niego w sypialni
próbował z bliźniaczym partnerem namówić blondyna by zjadł, chociaż mały kęs.
Drzwi otworzyły się i przez nie weszła przyjaciółka Makarova.
—Widząc wasz stan wolałam porozmawiać z
Wami o tym osobiście—powiedziała krzyżując dłonie na piersiach patrząc na nich.
Opowiedziała wszystko Mistrzowi, a on ma wytłumaczyć wszystko gildii—chodzi o
Wasza przyjaciółkę.
Oczy całej trójki utkwiły w kobiecie
próbując wyłapać każde słowo, które mówiła. Opowiedziała im wszystko zaczynając
od rzucenia klątwy po przez prośbę smoczej zabójczyni.
—Ona wiedziała...—szepnęła cicho Reiko—ona
wiedziała, że w każdej chwili może…
Stara kobieta pokiwała głową i wtedy stało
się coś nieoczekiwanego. Sting poderwał się z miejsca i wybiegł trzaskając drzwiami.
To wszystko przez nią! Przez te pieprzona misję, na którą nie wyruszył przez
sprawy gildii. Zanim wyszedł usłyszał wołanie Lokego za sobą.
Polyrusica westchnęła patrząc na drzwi,
spodziewała się takiej reakcji po chłopaku. Spojrzała na dwójkę, która tu
jeszcze została
—Niestety nie wiem czy jest sposób by się
obudziła—mówiła jakby przed chwila nie było tej sceny—lub czy jak wstanie będzie,
co ratować..
****
Blondyn biegł przez Magnolie zaciskając
zęby, nienawidził teraz samego siebie. Miał złe przeczucia, co do tamtej misji,
a mimo to pozwolił jej na nią wyruszyć. Powinien stanąć murem za “Nie” nawet, jeśli przez to miała
płakać. Robiła to dla Reiko, ale czy pomyślała wtedy, chociaż przez chwile o
nim?
Warknął sam do siebie czując kujący go
zawód. Dziewczyna znowu uciekła z jego rąk i dlaczego? Bo zachciało jej się
ratować swoją koleżankę. Pokręcił głową próbując pozbyć się złości, która w sobie
miał. Przecież Lilica także była gotowa dla niej zginąć.. Nie powinien nawet
tak myśleć — ale w takiej sytuacji?
Rudowłosy nie dość, że jest człowiekiem to
ma i swoją dziewczynę przy sobie. A on? Właśnie stoi na ulewie płacząc, że tak
mało czasu spędził ze swoim kruczowłosym szczęściem. Przecież mogła mu
powiedzieć o tej klątwie.
—Mogliśmy coś wymyśleć..—szepnął sam siebie
czując jak kolejny raz łzy mieszały się z deszczem i wrzasnął na całe
gardło—Mogliśmy coś wymyśleć Yuki!
Wrzask rozciągnął się echem po mieście i
Eucliffe nawet nie usłyszał odpowiedzi. Kucnął łapiąc się za głowę wiedząc, że
jeszcze trochę, a oszaleje z rozpaczy. A to był dopiero drugi dzień jego
gehenny.
—Sting?
Chłopak spojrzał zmęczonym spojrzeniem
przed siebie widząc białowłosą maginie gwiezdnych duchów ze swoją parasolką.
—Co..ty tu robisz Yukino?—zapytał
niechętnie, nie krył się ze swoją rozpaczą i tak każdy z ich gildii widział
jego stan.
—Rogue z Minerą mnie po Ciebie
wysłali—odpowiedziała—gdy byłam przy gildii Loke wychodząc z Reiko powiedział,
że wybiegłeś już dawno. Pewnie też już Cię szuka.
Biały Smoczy zabójca mimo swojego stanu
poczuł się głupio. Wiedział, że wszyscy się o niego martwią. A były gwiezdny duch
dodatkowo pewnie tak jak on czuje wyrzuty sumienia, bo też nie zatrzymał Yuki
przed tą misją. Z niechęcią podniósł się z ziemi i dał zaprowadzić do
mieszkania gwiezdnego maga.
Jak tylko weszli zobaczyli całą grupę
siedząca przy stole. Cienisty Smoczy zabójca podbiegł do swojego przyjaciela.
—Cały jesteś przemoknięty—westchnął łapiąc
go za przemoknięty włos
—Zaraz coś przyniosę—odpowiedział
rudowłosy wstając ze swojego miejsca i kierując się do sypialni gdzie spały
Exceedy, pozwolił czerwonowłosej iść samej do Fairy Hills po rzeczy dla Candy.
A go samego wysłała na poszukiwania blondyna.
Uśmiechnął się widząc grupkę kotków
śpiących w łóżku. Dla Candy to jest naprawdę duże wsparcie, kiedy koty mimo
swojej rozpaczy postanowiły wspierać swoją przyjaciółkę.
Wrócił po paru minutach do reszty niosąc
suche ubrania dla smoczego zabójcy, który z wdzięcznością je przyjął. Gdy Sting
tylko zniknął w łazience zaczął grzebać w szafce kuchennej wyciągając alkohol,
którego nie wypił jeszcze nikt z jego towarzyszy z gildii.
—Może po nim uśnie—odpowiedział widząc
pytające spojrzenie reszty
****
Reiko otworzyła cicho drzwi od pokoju
przyjaciółki. Wzięła trochę powietrza w płuca i ruszyła przed siebie wchodząc
do środka.
Pokój niczym się nie różnił odkąd ostatni
raz opuściła go smocza zabójczyni śniegu nawet dotąd było czuć jej różane
perfumy. Dziewczyna poczuła jak zaczynają jej napływać łzy do oczu jednak
próbowała je zatrzymać. Nie mogła się rozkleić nie teraz. Podeszła do pierwszej
szafki i zaczęła przerzucać ubrania by znaleźć te właściwe.
—Co to..
Na jednej z szafek zobaczyła książkę o
wróżkach, której wcześniej nie widziała. Wyciągnęła ją widząc zgrubienie w
środku. Otworzyła na tym miejscu i pomiędzy tekstem leżał mały niepozorny
notatnik i słowa zaznaczone pisakiem.
,, Wyobraźnia to taka magiczna różdżka w rzeczywistości.
Dzięki niej, nawet spadający liść to wróżka”
Oderwała spojrzenie od tekstu i złapała za
zeszyt, który od razu poznała. Pamiętnik jej najbliższej przyjaciółki..smoczej
siostry. Bez zbędnego zastanowienia zaczęła kartkować wszystkie strony po kolei
widząc opisy. O przyjaciołach z gildii, o chłopaku, którego kochała, o misjach
gdzie często opisywała wszystko, aż za dokładnie. I wtedy znalazła wpis z 15
października ze święta zbiorów. Uśmiechnęła się smutno widząc opis z całego
dnia. Nawet trafiła się obelga za to, że Reiko zaprosiła Gajeela na scenę. Na
samym dole zobaczyła napis.
,,I tak narodziła się nasza więź. Dzień, w
którym spotkałam Reiko uznałam dniem, który świętować trzeba każdego roku. I
mimo, że minęło już tyle lat dalej uważam tak samo! Jestem najszczęśliwsza
dziewczyna we Fiore!”
Smocza zabójczyni już więcej nie dała rady
przeczytać, słowa wypisane na kartce zaczęły zanikać pod ilością łez
dziewczyny, która rozpłakała się na dobre siadając na ziemi i łapiąc za głowę.
—Reiko?!—usłyszała, po czym poczuła jak
ktoś ją zaczyna mocno obejmować. Mimo, że po przez załzawione oczy nie widziała
osoby czuła po zapachu, że to jej rudowłosy chłopak—jestem tutaj.. Spokojnie..
Loke przytulając swoją załamana ukochana
głaskał delikatnie po głowie ze zmartwiona mina. Siedząc z pijanym Stingiem
widział jego rozpacz i zrozumiał, że nie powinien puszczać dziewczyny samej,
więc wypadł z mieszkania biorąc po drodze tylko parasolkę Yukino.
—Dlaczego..?—wychrypiała przez łzy, przez
co wyrwała chłopaka z zamyślenia—dlaczego straciłam kolejna siostrę..?
Gwiezdny Duch nie wiedział, co jej
odpowiedzieć, ale zaczął delikatnie nią kołysać.
—Bedzie dobrze Reiko..—szepnął sam nie do
końca wierząc w to, co mówi, może i zniszczyli Tartaros kolejny raz. Ale, za
jaką cenę?
—Boje się..—pisnęła zaciskając mocniej
dłonie na koszulce chłopaka—nie chce stracić Ciebie. Ani Tsuki..nie chce..
I znowu się rozpłakała przyciskając
mocniej do ciała Lwa.
—Hej, nie zostawię Cię—usłyszała i
spojrzała załzawionymi oczami na niego-Ja na pewno nie zniknę.
Mimo podłego uczucia w sercu uśmiechnęła
się przez łzy do swojego przyjaciela, nim się obejrzała została przyciągnięta
do ust rudowłosego, który ją mocno do siebie przycisnął.
****
Lucy rozważała iście do mieszkania Lwa.
Powinna wesprzeć przyjaciół Yuki, bo Loke na pewno już był zmęczony po tych już
prawie trzech dniach. Oparła się o framugę patrząc w krople, które opadały z
hukiem na okno. Wtem walnęły jej drzwi i odwróciła głowę.
Przez wejście przeszła różowowłosa
czupryna, a obok niej mały niebieski Exceed ubrany jak do podróży. Zdziwiona brązowooka
pierw pomrugała, ale nim zdążyła o cokolwiek zapytać usłyszała.
—Przyszliśmy się pożegnać Luce..
Twarz blondynki skamieniała. Pożegnać? Jak
to!?
—O czym ty mówisz Natsu?—zapytała próbując
się uśmiechnąć. Nie podobały jej się słowa chłopaka i zobaczyła plecak
przerzucony przez jego ramiona
—Chcę wyruszyć na trening—odpowiedział
Dragneel udając niewzruszonego jednak w środku czuł jak coś go kroi na
części—nie mogłem pomóc Yuki, muszę stać się silniejszy.
Usta magini gwiezdnych duchów wygięły się
w niezadowalająco.
—Nie drwij sobie ze mnie—syknęła
odwracając do niego plecami
—Lucy!—zapiszczał błagalnie Happy nie
lubił się żegnać, ale musieli to zrobić dla dobra ich gildii
—Lucy proszę..—zaczął Natsu łapiąc ja za
ramiona i stając za nią—pożegnaj od nas wszystkich. Reprezentuj nas na
pogrzebie Yuki.
Wtedy załzawione oczy spojrzały na
smoczego zabójcę, którego zęby rozwaliły już wargę.
—A o mnie pomyślałeś?!—ryknęła przez łzy—O
naszej drużynie?! O Reiko do cholery?!
Chłopak posłusznie słuchał wszystkich wrzasków
i żalów wylewanych w jego stronę z zaciśniętymi pięściami. Należało mu się za
to, że teraz, gdy gildia powinna być razem on chce iść trenować.
—Znowu będę samotna kretynie..
Wtedy Natsu przytulił ja do siebie i
dziewczyna poczuła jak się rumieni.
—Obiecuje, że za rok
wrócimy—szepnął—proszę Lucy . .
Magini gwiezdnych duchów spojrzała na
Happiego, którego oczy także były zaszklone. Tak jak dla niej tak i dla nich
także musiała być to najcięższa decyzja, jaka musieli podjąć. Przytuliła się do
rozgrzanego chłopaka czując jego ciepło.
—Obiecujesz?
—Tak—odpowiedział bez zawahania—rok i ani
dnia więcej!
—Dobrze...
*****
Czerwonowłosa spała wtulona w rudowłosego,
który nie drgnął już od dobrej godziny. Nie chciał jej budzić. Delikatnie
dłonią przyjechał po jej policzku myśląc, jaka jest krucha. Kątem oka spojrzał
na zeszyt Inaby i zrozumiał, co nią tak wstrząsnęło. Usłyszał jak drzwi
delikatnie się uchylają i wyjrzała z nich zmartwiona blondynka.
—Co z nią?—szepnęła wskazując ręką na
śpiąca dziewczynę
—Nie jest dobrze..—westchnął—rozpłakała
się na dobre.. Jak tu wszedłem siedziała na ziemi trzymając w dłoniach
pamiętnik Yuki.
Koło niej spojrzała na nich twarz
Makarova, który wyglądał jakby się zestarzał, o co najmniej dziesięć lat.
—Jutro zrobimy pogrzeb..—oznajmił
zaciskając usta, on, jako mistrz nie powinien się rozklejać. Jednak widząc stan
swoich dzieci i patrząc, co jakiś czas na ciało jednego z nich nie dawał rady
się powstrzymywać przed tym.
Lew pokiwał głową i nie chcąc budzić
dziewczyny spróbował podnieść się z nią na rękach. Wolałby nie siedziała w tym
miejscu dłużej. Zaniesie ją do swojego mieszkania, a potem sam wróci po ich
rzeczy. Zdecydował, że cała trójka u niego zamieszka. Blondynka wodziła
spojrzeniem za rudowłosym, który podnosił się umiejętnościami godnymi atlety.
—Zabiorę ja stąd—powiedział widząc
pytające spojrzenie starca—niech lepiej tu nie przesiadują.
Mistrz kiwnął posłusznie głową.
—Poproszę chłopców wezmą ich rzeczy—mówił
spokojnie
—Wolałbym by faceci nie grzebali w ich
rzeczach...
—To ja poproszę dziewczyny—powiedziała
szybko blondynka i nie czekając na odpowiedź ruszyła po schodach by po drodze
jej łzy mogły spokojnie płynąć.
****
Rouge siedział przy stole obok dziewczyn wzdychając.
To było straszne, że musieli upić własnego mistrza by wreszcie przespał się,
chociaż chwile.
—Trzeba przyznać, że Loke jest naprawdę
gościnną osobą—powiedziała Minerva chcąc zmienić temat, ostatnio działo się
zbyt dużo
—Tak—pokiwała jej zgodnie Yukino chcąc podtrzymać
rozmowę—przecież siedzimy tutaj już od prawie trzech dni. A on nawet nie
marudzi.
Czarnowłosy nic nie odpowiedział pijąc
dalej swoją część alkoholu, która samotnie pływają sobie w szklance. Jak nic za
tą pomoc szablozębni będą mu wdzięczni do końca życia. Nie chcąc już dłużej
siedzieć przeprosił dziewczyny i udał się do sypialni gdzie spały koty i jego
przyjaciel. Usiadł na parapecie okna uśmiechając się lekko widząc jak cała
czwórka kotów spała na smoczym zabójcy i przymknął oczy — przyda mu się też
trochę snu.
****
—Lo...loke?—zaczęła zaspanym głosem
czerwonowłosa
Czuła przyjemny wietrzyk, więc zrozumiała,
że chłopak wyniósł ja z Fairy Hills. Gdy jej oczy zaczęły przyzwyczajać do
światła poznała drogę od razu. Niósł ją do swojego mieszkania. Rudowłosy
słysząc głos swojej dziewczyny spojrzał na nią i uśmiechnął się delikatnie.
—Miałam zabrać rzeczy Candy..
—Lepiej tam nie wracaj—odpowiedział jej
nie przerywając drogi—zabieram całą wasza trójkę do siebie.. Dziewczyny mają
przenieść wasze rzeczy do mnie.
Lilice musiało chwile zająć zanim słowa
doszły do jej głowy. Pokiwała głową, Candy na pewno będzie potrzebne bycie
dalej od mieszkania przyjaciółki, zresztą nie tylko jej.
—M...mogę iść sama?—zapytała nieśmiało
Loke zatrzymał się i postawił ja na ziemi
by po chwili ona bardzo powoli kroczyła obok niego. Chłopak przyglądał jej się
uważnie. Jeszcze jakiś czas temu mógł widzieć jej uśmiechnięta twarz, a teraz
szła bez życia oglądając pochmurne miasto. Doskonale rozumiał jej samopoczucie,
więc nawet nie chciał naciskać by się uśmiechnęła i sam zaczął patrzeć na
budynki. Błądząc w swoich myślach poczuł jak dziewczyna chwyta jego dłoń.
—Pamiętaj, że trzymam Cię za
słowo—odpowiedziała patrząc na niego—że ty nie znikniesz.
—Oczywiście—odpowiedział zaciskając
mocniej ich dłonie—nie bez powodu zrezygnowałem z bycia gwiezdnym duchem.
Czerwonowłosa mimowolnie uśmiechnęła się
szeroko. Zatrzymali się przy klatce i Lew miał już dotknąć klamki, gdy
usłyszeli za sobą głos. Jak jeden mąż spojrzeli w tamtą stronę. Za nimi kawałek
dalej stał niebieskowłosy mag patrząc wyczekująco na nich.
—Jellal..
—Co ty tutaj..
—Słyszałem o Tartarosie—przerwał im i od
razu dodał—przykro mi z powodu waszej towarzyszki.
Smocza zabójczyni zacisnęła lekko wargi
czując, że robią się spierzchnięte.
—Ale też jestem tutaj z innego
powodu—mówił płynnie chcąc jak najszybciej wyrzucić wszystko z
siebie—rozmawiałem z Erzą, mówiła magii, która w tobie drzemie i nie zniknęła
wraz z Masako.
Reiko pokiwała głową wpatrzona w chłopaka.
—Musisz się szkolić nim ona narobi więcej
szkód w tobie niż Ci się wydaje—ciągnął dalej—do tego słyszałem o klątwie,
która dotknęła twoja przyjaciółkę. Możliwe, że możemy znaleźć na to lekarstwo.
Oczy lwa otworzyły się szerzej — Jest
nadzieja dla Yuki?
—Jednak by tego dokonać nie powinniście
siedzieć w Magnolii.. Mam dla was propozycje. Możecie ruszyć ze mną z Crime
Sociere.
—Dziękuje Jellal, ale..—zaczęła smutnym
tonem Reiko—nie chce.... już robić sobie większych nadziei.
Uśmiechnęła się do niego ostatni raz i zniknęła
w klatce, jedynie Loke dalej stał patrząc na niebieskowlosego
—Jeśli zmieńcie zdanie jutro po pogrzebie
będę czekał na was przy wyjściu z miasta—po czym odwrócił się i zniknął za
jednym z budynków .
****
Następny dzień wcale nie był lepszy od
poprzedniego. Nad Magnolia kolejny raz rozpadał się deszcz, a po budynkach
spływały kawałki wody płacząc wraz z miastem. Przed Katedrą stała całą gildia
patrząc na mały szklany grób, w którym leżała ich Kruczowłosa kompanka
trzymająca zamrożony bukiet. Z samego przodu stała Reiko, której łzy mieszały
się z deszczem, turkusowa kotka pocieszana przez płacząca Tsuki stała kawałek
dalej czując, że nie utrzyma się długo na swoich małych nóżkach.
Dzisiaj Dziewczyny straciły coś
ważnego..
Straciły kogoś ze swojej małej rodziny
i nie mogły nic z tym robić tylko się temu tępo przyglądać wierząc, że to tylko
jeden ze złych snów.
Kawałek za nimi stała reszta patrząc w
ciszy na tę scenę, Lucy płacząca z powodu odejścia Natsu i straty Yuki. Loke trzymający dłoń na ramieniu
blondyna, który płakał pierwszy raz jak małe dziecko. Rouge patrzący w niebo
jakby zaraz miało wyjść zza chmur słońce. Laxus trzymający mocno dłoń rudowłosej
towarzyszki, która czuła pustkę w swoim ciele. Jedynie, kogo zabrakło na
pogrzebie to był Różowowłosy z Happym i może to i lepiej. Reiko spojrzała w
niebo.
—Ciekawe gdzie oni teraz są—pomyślała
i spojrzała na grób—pierw Karen teraz Ty..
Podeszła do grobu i położyła na nim
delikatnie dłoń. Uśmiech, który widziała na jej twarzy powodował, że w pewnym
sensie czuła ulgę, że przyjaciółka już nie cierpi. Pierw ochronił ją Loke teraz
ona mówiąc, że go było to, na co czekała tyle lat. Odwróciła się w stronę
towarzyszy widząc miny wszystkich i spojrzała na Polyrusicke. Różowowlosa tak
jak i Jellal powiedziała jej, że można znaleźć lekarstwo jednak nie jest do
końca pewna czy jest, co ratować.
„Cieszę się, że żyje!”
Mistrz wziął trochę powietrza i zaczął
mówić:
—Dzisiaj żegnamy naszą towarzyszkę,
przyjaciółkę, siostrę, która dzielnie walczyła do końca w wojnie z demonami...
Słychać było płacz z żeńskiej części
jakby każdy już postawił nad nią krzyżyk. Czerwonowłosa odeszła do grobu
mijając zdziwionego mistrza, stanęła obok swoich towarzyszy. To było za dużo
jak na jego stare serce, zacisnął pięści nie chcąc już mówić nic więcej. Reiko
zamknęła się we wczorajszych wspomnieniach:
“
Usiadła przy stole i złapała się z głowę. Dzięki niebiosom wszyscy już spali,
więc nie musieli widzieć jej stanu. Po chwili usłyszała jak drzwi po cichu się zamykają.
—Jesteś
pewna tego, co mówiłaś na dole?
Spojrzała
z pod palcy na swojego przyjaciela, który przyglądał się jej teraz badawczo. Niby
nic więcej nie powiedział, ale wiedziała, do czego zmierza.
—Nie
chce sobie robić nadziei..
—Ale
twoja magia..
—Na
pewno dam radę ją opanować.
Rudowłosy
westchnął i podszedł do szafki wyciągając herbatę oraz kakao. Tsuki jak nic nie
spała tylko podsłuchiwała rozmowę pod drzwiami jest tego pewien.
—Nie
chce by coś Ci się stało—odpowiedział cicho nakładając do szklanek proszek
—Nic
mi nie będzie Loke—odpowiedziała patrząc tępo w okno—obiecuje.
Chłopak
odwrócił się w jej stronę i zobaczył znowu ten smutny zrezygnowany uśmiech.
—Co
się stało z moja Reiko? Gdzie twoja wola walki?
—Umarła
w raz z Yuki . .
Nim
zszokowany chłopak zdążył coś jeszcze powiedzieć wypadła z kuchni zamykając się
w drugiej sypialni i usiadła trzymając za głowę.
—To
moja wina...”
Patrząc na leżące ciało poczuła to,
poczuła jak wola walki do niej wraca. Yuki cieszyła się ze swojego życia.
„Yuki wiesz o tym, że zawsze
możesz na mnie liczyć prawda?
Wiem, i tak zostanie prawda?
Do końca!”
Musi jej pomóc. Nie pozwoli by to się
tak skończyło. Nie dopóki serce jej drogiej przyjaciółki żyje. Spojrzała na
załamanego Stinga i położyła mu rękę na ramieniu jak wcześniej zrobił to Lew.
—Znajdę sposób by Yuki do nas
wróciła—usłyszał i spojrzał w jej stronę
—Reiko..—zaczął
—Tylko proszę dbaj o nią dopóki nie
wrócimy..—powiedziała pewniej
Rudowłosy uśmiechnął się w duchu, wracała
jego stara dziewczyna. Jego ukochana
Reiko.
****
Parę godzin później cała trójka stała
przed wyjściem z miasta i usłyszała wołanie. Odwrócili głowy i zobaczyli gildie
idąca w ich stronę.
—Co wy tu?—zaczęła zdziwiona czerwonowłosa
—Chyba nie myśleliście, że uciekniecie
bez pożegnania prawda?—odpowiedziała morska kotka, która zadecydowała zostać w
Magnolii by doglądać grobu. Miała zamieszkać z Lucy, kiedy tylko szablozębni
wrócą do domu.
—Zaraz uciekniecie—zaśmiał się Loke
wiedząc, że gildia nie popuści
Biały smoczy zabójca patrzył na całą
trójkę. Rudowłosy uśmiechał się szeroko, a niebieska kotka latała
podekscytowana nową podróżą. Przed nosem chłopaka wylądował zeszyt.
—Uważam, że powinieneś go
przeczytać—odpowiedziała Reiko patrząc w jego oczy—może wtedy zrozumiesz coś z
jej bełkotu. A gdy tylko wstanie będziemy mogli razem urządzić jej porządną
awanturę za jej niedbalstwo.
Mimo tego, że był załamany zaśmiał się
na te słowa. Tak wiedział, że żadne z jego przyjaciół nie odpuści i będą dotąd
krążyć, aż znajdą swój cel. Wyciągnął dłonie biorąc zeszyt i cofnął się w tłum
swojej gildii.
—Wróćcie cali i zdrowi—odpowiedział
staruszek zaciskając pięści
—Oczywiście!—zapiszczała Tsuki latając
wokół nich—wrócimy z Lekarstwem dla Yuki!
Mistrz uśmiechnął się szeroko i
zobaczył kawałek dalej trójkę ludzi. Po kapturach i logu od razu ich rozpoznał
to było Crime Sociere. Na samym przodzie stał Jellal uśmiechając się szeroko na
myśl, że się zdecydowali wyruszyć z nimi w drogę.
—Powodzenia!—szepnęła Lucy
przyciągając ich do siebie—będziemy Czekać ..
—Szkól się Lucy—odpowiedział Loke—i
znajdź klucz Lwa
—Tak by jak wrócimy wszyscy przywitali
nas z uśmiechami—zawołała Lilica prawie podskakując—by jak Yuki wstanie zdała
sobie sprawę, że nic się nie zmieniło.
Blondynka ze łzami kiwnęła głową.
Smocza zabójczyni błyskawic zaczęła tryskać taką energią, że aż było dziwne by
ktoś w ciągu paru godzin zmienił swoje nastawienie diametralnie. I wtedy Lucy
przypomniały jej się pewne słowa, które dziewczyna wypowiedziała podczas ich
pierwszej drogi do Fairy Hills.
„Wiesz dużo staram się
uśmiechać i być szczęśliwą. Nie tylko dla siebie, ale i dla nich.”
Usta Heartfili rozszerzyły się w
uśmiechu. Tak ta dziewczyna była silna. Nie tylko fizycznie. Spojrzenie smoczej
zabójczyni spoczęło na Laxusie.
—A ty się ze mną braciszku nie pożegnasz?
—W twoich snach ...
Zachichotała, złapała gwiezdnego maga
za rękę i razem z Tsuki pobiegli w stronę lidera Crime Sociere. Blondyn
zacisnął usta by się nie rozpłakać i kolejny raz w dniu poczuł uścisk dłoni
swojej rudowłosej towarzyszki.
—Wróć cała siostrzyczko…—szepnął cicho
i zobaczył lekki ruch głowy dziewczyny
Zrozumiał, że to usłyszała. Ale nie
odwróciła nie by nie robić mu już dzisiaj wstydu.
—To nasza przygoda, co?—zaczął
ubawiony rudowłosy
—Tak!—zapiszczała kotka
Czerwonowłosa wyobraziła sobie momenty
z Yuki gdzie razem płakały, śmiały się czy bawiły w towarzystwie przyjaciół.
—Czekaj na nas Yuki wrócimy
obiecuje—pomyślała
Gdy dobiegli do gildii Jellala ostatni
raz rzucili okiem na swoje miasto i gildie, która im machała, a gdzie nie gdzie
widać było zapłakane osoby.
Kruczowłosa leżała spokojnie w swoim
szklanym łóżku nie zdając sobie sprawy, że właśnie zaczyna się walka o jej
życie. Na jej trumnie leżał mały liścik, którego nikt nie zauważył z ręcznym
pismem czerwonowłosej.
“
Wiesz Yuki moja mama mawiała, że Miecz przeznaczenia ma dwa ostrza i gdy coś
się kończy to coś innego się zaczyna, nigdy tego nie rozumiałam może, dlatego,
że byłam za młoda?
Jednak powtarzała też, że w życiu
istnieją rzeczy, o które warto walczyć do samego końca. Wierzę w jej słowa wiec
czekaj na Nas!”
****
Fan
Fary ! I tak oto zakończyliśmy III sagę ( O Boziu tak szybko?!)
Powiem
wam, że mam niezły ubaw poprawiając błędy recenzorem.
W
tym rozdziale:
Laxus
dalej jest Lamusem
Yukino
została Sukino (nie wiem jak wam, ale mi się to źle kojarzy)
A
Fiore zostało Fordem..
Słuchając przy tym rozdziale tego: https://www.youtube.com/watch?v=qGvAfJJEVgM
OdpowiedzUsuńPŁAKAŁAM. Nie podoba mi się płakanie... Moim rodzicom też, bo zamknęli drzwi do mojego pokoju XD
Pożądam więcej. Give me more! ;-; PLOX
Rozdział w porównaniu z innymi zrobił się... TASIEMCEM XD
Ni ma widocznych dla mnie błędów (mimo zmiany okularów), czyli jest dopsz.
(WENY KAWY I WAKACJI)
Do następnego rozdziału! :*
Ale to chyba dobrze chyba.. Znaczy, że rozdział poruszył :D Tylko nie wiem czy rodzice się nie zdziwili jak zaczęłaś płakać do monitora. Chociaż ja też tak czasami mam.
UsuńNo to chyba najdłuższy rozdział ever xD Bo aż 17 stron w wordzie zajął. Cieszę się, że pożądasz więcej ! Wiem, że mamy dla kogo tworzyć :D Teraz będzie saga 3,5!!
O chciałabym już wakacje oj tak :P
Pozdrawiam Cieplutko!:*
Nareszcie jestem! :D
OdpowiedzUsuńZnalazłam jeden błąd:
"—Umarła w raz z Yuki . ." - powinno być "wraz". ;)
Co do treści rozdziału... Po prostu cudowny! :D
No i Natsu znowu sobie poszedł xD Ale tak poza tym to biedna Lucy :<
Biedna Reiko ;-; Biedny Sting ;-; Biedni wszyscy ;-;
Dobrze, że nic się nie zmieniło co do Laxusa-Lamusa xD
Rozdział jak najbardziej mi się podobał i z niecierpliwością czekam na następny! :D
Pozdrawiam i przesyłam tyle kotów do przytulania, ile masz obserwatorów na tym blogu i na Do You Want To!!! (co ja mam do tych kotów, że cały czas ci je wysyłam?)
Wszyscy biedni tylko Laxus został Lamusem no cóż Lamus Dreyar musisz dbać o swoje bycie :D!
UsuńNo cóż Reiko ma dziwne objawy jeśli chodzi o załamania, na szczęście są bardzo krótkotrwałe. Gorzej z naszym szablo zębnym blondynem :P
Super, że rozdział się podobał! ;D Oh super, że tyle kotów mi wysyłasz uwielbiam koty!
Pozdrawiam!
Boziu *-*
OdpowiedzUsuńPłaczę ;-;
Superhipermega krótki komentarz, bo idę czytać daleeeej! :3
Ale Lax-chan jako starszy brat >>>>>